Ponad 6,5 tysiąca złotych uzbierali mieszkańcy Bierzowa na pomoc dla sąsiadów. Okazuje się, że to nie pierwsza taka akcja zorganizowana przez to niewielkie, liczące około 300 mieszkańców sołectwo.
Akcja pomocy zorganizowana została na rzecz rodziny, u której wystąpiło ognisko ptasiej grypy. Przypomnijmy, że pierwszy w naszym powiecie wirus H5N8 ujawniony został 17 stycznia, właśnie na fermie drobiu w Bierzowie. Grypa zabiła tam 2 tysiące kaczek, resztę stada (prawie drugie tyle) uśpiono i zutylizowano.
Pomocną dłonią dla rodziny okazali się być mieszkańcy wioski, którzy natychmiast podjęli się działań. Jeszcze w tym samym tygodniu sołtys wraz z radą sołecką oraz radnym gminy Kobyla Góra Henrykiem Kwiatkowskim postanowili, że zorganizują zbiórkę pieniędzy, które przekażą rodzinie. Dzięki ofiarności, okazanemu sercu i życzliwości mieszkańców sołectwa udało im się zebrać 6.620 złotych. – Mieszkańcy podeszli do tego bardzo życzliwie i bardzo hojnie. Zrozumieli tę całą sytuację i nikt nie miał żadnych uwag czy obiekcji. Były takie osoby, które nie wpłaciły, ale to nie jest żaden obowiązek czy coś takiego. Większość wpłaciła. Powiem, że 90 procent mieszkańców wspomogła. Będzie jeszcze pomoc w postaci siana, słomy. Jedni rolnicy jeszcze tonę zboża zaoferowali, ale to dopiero po 20 lutym, bo jeszcze teraz trwa ten czas kwarantanny – mówiła sołtys Bierzowa Ewa Skrobańska. To jednak nie wszystko. Sąsiednie wioski także włączyły się w zbiórkę i w dalszym ciągu ją prowadzą.
Za okazane serce, otwartość, hojność i chęć niesienia bezinteresownej pomocy sołtys Bierzowa serdecznie dziękuje wszystkim mieszkańcom sołectwa, sołtysom innych wiosek z terenu gminy Kobyla Góra, a także każdemu, kto wsparł finansowo czy rzeczowo poszkodowaną rodzinę. Szczególne wyrazy wdzięczności Skrobańska kieruje także w stronę rady sołeckiej. – Sołtys bez rady sołeckiej to nic nie znaczy. Rada sołecka to jest podstawa działalności sołtysa. Oni bezinteresownie cały czas robią, pomagają, przyjeżdżają na zebrania, różne rzeczy robią, nawet część nie raz za mnie i im się należą też podziękowania za to wszystko, co zrobili – mówiła.
Można stwierdzić, że w Bierzowie taka sąsiedzka pomoc stała się już tradycją. Zbiórka na rzecz ww. rodziny nie była pierwszą i prawdopodobnie też nie ostatnią. – To już jest piąta zbiórka. Pierwsza zbiórka przeprowadzana była dla rodziny poszkodowanej w pożarze. Wtedy nazbieraliśmy ponad 3 tysiące. Druga zbiórka była przeprowadzana na dzieci chore na mukowiscydozę. (…) Wtedy nazbieraliśmy ponad 5 tysięcy. Oprócz tego co jakiś czas też finansowo wspieramy troszeczkę tę rodzinę, cały czas o nich pamiętamy. Nie ma tak, że pomogliśmy i zapomnieliśmy, bo ta choroba ciągle jest. Następna zbiórka to było akurat nie dla mieszkańca naszej wioski, ale sąsiedniej. Spaliła mu się stodoła wraz z oborą. Tam była bardziej pomoc rzeczowa, w postaci słomy, paszy, zboża. Jeżeli ktoś nie miał tego, to finansowo wspierał. Było kilkaset złotych i kilka przyczep paszy. Następna zbiórka, też na sąsiednią wioskę. Tutaj (w Bierzowie – red.) babcia dziecka mieszka i poprosiła nas, żeby pozbierać. Dziecko poparzyło rączkę, tak że ta rączka była w bardzo poważnym stanie. Też kilkaset złotych nazbieraliśmy – wyliczała E. Skrobańska.
To wielki gest ze strony mieszkańców wioski. Sąsiedzka pomoc – jak widać – jest ważna, a dzięki wspólnemu działaniu osiągnąć można bardzo wiele. – Wiadomo, że na wiosce są różne zdania, ale musimy się wzajemnie szanować i wzajemnie sobie pomagać – mówiła Skrobańska. Wszak, jak śpiewały Alibabki, dobrze jest przecież mieć sąsiada.
KK
Jak dobrze mieć sąsiada, On wiosną się uśmiechnie, jesienią zagada, A zimą ci pomoże przy węglu i przy koksie i sam nie wiesz, kiedy ułoży wam rok się. (…)
Alibabki