Strona główna / Okolice / Sołectwo Kobyla Góra / „Papierowy księżyc” H. Frąckowiak – usłyszycie na żywo już za parę dni!!!

„Papierowy księżyc” H. Frąckowiak – usłyszycie na żywo już za parę dni!!!

Występ Haliny Frąckowiak będzie jedną z głównych atrakcji Dni Kobylej Góry. Jej przebój „Papierowy księżyc” zna chyba każdy – mały i duży. Zanim usłyszycie ten utwór na żywo, przeczytajcie poniżej nieco z życia gwiazdy 🙂

 

Halina Frąckowiak
Na początku lat siedemdziesiątych była na absolutnym szczycie. W plebiscycie magazynu Non-Stop przez kolejne lata zajmowała czołowe miejsca wśród polskich wokalistek Na popularność Haliny Frąckowiak złożyły się nie tylko jej piosenki i talent, ale też osobowość sceniczna.
Artystka od lat mieszka w Warszawie razem ze swoją matką i synem. Urodziła i wychowała się jednak w Poznaniu, gdzie wciąż mieszka jej ojciec.

– Pamiętam pierwsze występy mojej córki – mówi Zdzisław Frąckowiak, ojciec Haliny. – Były to eliminacje we Wrocławiu. Byłem tam osobiście. Śpiewała „I’m sorry”. Śpiewała tak wspaniale, aż łzy leciały mi z oczu.

Tak, jak z młodą Haliną na pierwsze występy jeździł ojciec, tak teraz w trasie często towarzyszy jej syn.

– Moja mama jest nadopiekuńczą mamą – mówi Filip Frąckowiak. – Na szczęście często była w rozjazdach, w związku z tym moje dzieciństwo było, jeśli z mamą, to na koncertach, albo na wspólnych wakacjach. Rzadko to było w Warszawie, tak, na co dzień. Mama lubi jak jestem z nią na koncercie. Ceni to, bo traktuje to w ten sposób, że kto jej może bardziej pomóc, niż jej własny syn?

Był rok 1963. 16-letnia Halina znalazła się w finałowej dziesiątce Ogólnopolskiego Konkursu Młodych Talentów. Tuż potem rozpoczęła współpracę z kilkoma kolejnymi zespołami, z których najważniejszym okazał się ABC – Andrzeja Nebeskiego.

– Przyjechałam tu po pierwszych eliminacjach w Poznaniu – mówi Halina Frąckowiak. – To były moje urodziny, 10 kwietnia, pamiętam. Pierwsze eliminacje były we Wrocławiu, a tu w Szczecinie już był finał. Kiedy zakończyłam swoją piosenkę i ukłoniłam się, zobaczyłam machanie marynarek, i to było coś oszałamiającego. I tak to się zaczęło.

Na początku lat siedemdziesiątych była na absolutnym szczycie. W plebiscycie magazynu Non-Stop przez kolejne lata zajmowała czołowe miejsca wśród polskich wokalistek. Ciągle się rozwijała, między innymi poprzez współpracę z zespołem SBB Józefa Skrzeka.

Lata osiemdziesiąte to szereg najpopularniejszych przebojów piosenkarki. Muzykę do większości z nich napisał Jarosław Kukulski, a chyba najważniejszą wspólną piosenką jest ta, poświęcona tragicznie zmarłej żonie kompozytora, Annie Jantar.

– Tata skomponował piosenkę, która była również bardzo ważna dla mnie – wspomina Natalia Kukulska. – Jej tytuł, to „Anna już nie mieszka tu”. No i wielokrotnie, słuchając tej piosenki w dzieciństwie, choć nie do końca wszystko rozumiałam, ta piosenka mnie wzruszała. Wielokrotnie się przy niej popłakałam. Zresztą, uważam, że jest to jedna z najpiękniejszych piosenek śpiewanych przez Halinę.

Na popularność Haliny Frąckowiak złożyły się nie tylko jej piosenki i talent, ale też osobowość sceniczna.

– Halinka była prekursorką obecnej mody na estradzie – mówi Alicja Majewska. – Dzisiaj, jeśli piosenkarka nie odsłoni brzuszka na scenie, w ogóle się nie liczy. Może sobie śpiewać, albo nie śpiewać, ale musi mieć goły brzuszek.

Kariera była zawsze bardzo ważna w życiu Haliny Frąckowiak, ale były też chwile, gdy ważniejsze okazywało się życie osobiste. Tak było w momencie, gdy wyjechała na występy do Włoch.

– Wyjazd do Włoch na pół roku był dla mnie bardzo trudny do przyjęcia – mówi Halina Frąckowiak. – Byłam świeżo po ślubie i nie wyobrażałam sobie, żeby zostawić mojego chłopaka i wyjechać.

Mężem Haliny Frąckowiak był Krzysztof Bukowski, reżyser filmów dokumentalnych i wielu recitali piosenkarki. Zagrała ona także w jego filmie dyplomowym. Po rozstaniu z Bukowskim w 1978 roku wokalistka związała się z dziennikarzem Józefem Szaniawskim, z którym ma syna Filipa.

Rodzina przeżyła dramat, gdy w 1985 roku Szaniawski został aresztowany za współpracę z Radiem Wolna Europa. Kariera znów musiała ustąpić miejsca życiu osobistemu, bo Frąckowiak na jakiś czas zniknęła z radia i telewizji.

– Ona na mnie strasznie czekała, tak jak może czekać kochająca kobieta – mówi Józef Szaniawski. – To było prawie jak z jakiejś romantycznej powieści z XIX wieku. Ona nigdy nie przyszła do więzienia inaczej niż super elegancko ubrana, umalowana, na wysokich obcasach. Pamiętam, mieliśmy kiedyś takie dramatyczne widzenie na Rakowieckiej. Ona się popłakała, bo wyglądałem wtedy bardzo źle, jak nigdy wcześniej w życiu.

Choć związek z Szaniawskim przetrwał pięć lat więzienia, to rozpadł się kilka lat później. A życie wciąż nie oszczędzało piosenkarki. Wiosną 1990 roku w drodze pomiędzy koncertami miała poważny wypadek samochodowy. Kierowca prowadzący samochód nie zauważył znaku stopu. Piosenkarka uległa poważnemu złamaniu kości udowych, a w twarz powbijane miała odłamki szkła.

Znacznie gorzej było z nogami. Jednej z nich Frąckowiak o mało nie straciła. Pomogła wielomiesięczna rehabilitacja i siła woli. Dzięki twardemu charakterowi wokalistka nie tylko wróciła do formy, ale też niedługo potem podjęła studia psychologiczne.

Dzisiaj nadal koncertuje i kocha, to, co robi.

– Koncertowanie, to źródło mojego utrzymania – mówi Halina Frąckowiak. – Ale ja bardzo lubię śpiewać.

W ubiegłym roku, po długiej przerwie Frąckowiak wydała płytę „Garaże gwiazd…”. Jej produkcję powierzyła Adamowi Sztabie, który choć początkowo sceptyczny, teraz planuje z nią dalszą współpracę.

źródło: uwaga.tvn.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kobylagorainfo.pl

kobylagorainfo.pl