Strona główna / Okolice / Sołectwo Kobyla Góra / Czy Punkt Apteczny w Kobylej Górze przetrwa?

Czy Punkt Apteczny w Kobylej Górze przetrwa?

Wydawać by się mogło, że nowy wóz strażacki, który lada dzień ma się pojawić w Kobylej Górze, będzie powodem do dumy nie tylko dla miejscowych ochotników, ale też wielu mieszkańców tamtejszej gminy. Jak się jednak okazuje, nie wszystko jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.

Wraz z planowaną rozbudową kobylogórskiej strażnicy, zaczęły się problemy właścicielki punktu aptecznego, mieszczącego się od wielu lat właśnie w tym budynku.

Pani Elżbieta Lisek zagościła na ostatniej sesji w Kobylej Górze, aby rozwiązać, jak twierdzi, toczący się od pół roku spór między nią a strażakami. Sprawa dotyczy powierzchni magazynowej. Właścicielka użytkowała jej przez wiele lat, a teraz owe pomieszczenie jest potrzebne strażakom, którzy muszą przebudować budynek tak, aby zmieścił się tam trzeci garaż. – O ten punkt walczyliśmy kiedyś bardzo, nikt nie chciał go otworzyć, nie chcieli dać zezwolenia (…). Z drugiej strony mnie się tak jakoś poniża, bo ja chcę dopracować do tej emerytury. Chciałabym żebyście Państwo w końcu jakiś głos zajęli, bo mnie to naprawdę kosztuje mnóstwo zdrowia. Żeby się to jakoś rozwiązało, bo nie mam żadnych świąt. Zaczęło się od świąt Wielkanocnych i trwa do tej chwili – przemawiała p. Lisek do zebranych podczas sesji. Przewodniczący Rady Gminy Andrzej Jakóbczak szybko podkreślił, że to rada jest organem uchwałodawczym i to oni dali zgodę i pieniądze wójtowi na rozpoczęcie przebudowy. Niestety właścicielka apteki zostaje nieprzejednana i walczy dalej: – No tak, ale czy to warto niszczyć? Naprawdę elewacja jest nowa, niedawno zrobiona, jest piękna. Jeżeli wybijemy drzwi, to nie ma siły, że ta elewacja wyglądała tak, jak wygląda – argumentuje dalej, podkreślając, żeby gmina zostawiła jej tylko półtora metra tego magazynu. – Musimy się liczyć z tym, że budynek ten został wybudowany w któryś tam latach na potrzeby straży. To, że jest apteka, to jest tylko tak dodatkowo – odpowiedział A. Jakóbczak, co ugodziło w kobietę: – No właśnie, jak nie było nikogo, to była apteka potrzebna, ale teraz jest nie potrzebna. Kiedy było ciężko, kiedy nie było leków, kiedy nie trzeba było jeździć po leki, kiedy było trzeba walczyć o tą aptekę, to nie było nikogo – odparła.

Głos zabrał również dotychczas przysłuchujący się wójt Wiesław Berski, który podkreślał, że wielokrotnie odwiedzał właścicielkę i proponował wiele rozwiązań, robiąc o wiele więcej, niż miałby w swoich kompetencjach, aby apteka została w swoim miejscu: – To jest jedyna jednostka, która jest w Krajowym Systemie. Rada też widzi, że jest potrzeba zainwestowania w tą jednostkę. Ochotnicy muszą mieć możliwości do działania, żeby działać w taki sposób, żeby mogli szybko wyjechać. Muszą mieć gdzie się umyć, mieć gdzie spędzić czas, a także mieć magazyn – argumentuje włodarz gminy. – Faktycznie, przez te kilkadziesiąt lat nic się nie zmieniło. Teraz jest ten moment, gdzie będzie nowy wóz strażacki, gdzie trzeba tych zmian dokonać – dodał Berski. Wójt odniósł się również do tematu mających powstać zniszczeń, których Elżbieta Lisek się obawia: – To nie jest powód, żebyśmy mieli nic nie robić. Są inwestycje, są plany, gdzie nieraz trzeba coś zniszczyć i potem to naprawić, żeby to mogło dalej funkcjonować. Ja powiedziałem, zdania nie zmienię. Pani dalej walczy o swoje. Wie pani o tym, że jeżeli podpiszemy rozwiązanie umowy, Pani nie może dalej prowadzić punktu aptecznego? – odpierał argumenty Berski informując, że właścielka posiada ogromne zapasy nawet na pięć lat. – Proszę mi wierzyć, że myśmy się starali. Będzie pani pisała pismo o pomieszczenie, które jest na zewnątrz budynku na rok. Dam pani zgodę na rok, żeby Pani mogła to pomieszczenie mieć. Jeżeli będzie taka potrzeba, będzie pani potrzebowała pomieszczenie w piwnicy, też pani udostępnimy, ale nie będziemy już zmieniali projektu – tłumaczył Wiesław Berski, nie kryjąc swoich obaw. Strażacy właśnie w tym dniu jechali po dokumenty od samochodu strażackiego, a w gminie nadal trwa spór o małe pomieszczenie magazynowe, które jest potrzebne strażakom do funkcjonowania w przyzwoitych warunkach. Walczyliśmy o to. Bardziej my walczyliśmy niż pani, o to, żeby pani pozostała i w dalszym ciągu próbuje pani zrobić sama sobie na złość, bo jeśli pani nie podpisze aneksu, to podpiszemy rozwiązanie umowy. Zróbmy to tak, że pani przyjmuje kolejne pomieszczenia, które są wolne i je pani udostępnię (…). Myślę, że ta sprawa byłaby w końcu zakończona, ale widzę, że pani dalej próbuje przez ponad pół roku ten sam temat wałkować. Mogliśmy mieć już dawno to załatwione. Pani mogła mieć już swoje pomieszczenia pozmieniane i pewnie byliby gotowi strażacy na przyjęcie tego nowego wozu strażackiego – podsumował wójt na koniec.

Niestety, jak się okazuje, żeby zrobić remont, trzeba to wszystko wynieść, a pani Elżbieta nie ma gdzie tego wynieść, jak mówiła, ale to już nie problem ani wójta, ani rady. Głos w tej sprawie zabrał również radny Paweł Miszkieło, który wyraźnie zaniepokojony sytuacją dodał: – Pani cały czas nam spekululuje, że my coś tam niszczymy, piękną elewację itd. Myli pani pojęcia i to diametralnie, my nie niszczymy tylko dostosowujemy. My musimy dostosować coś, co zawsze było remizą, tylko lepszą i nowocześniejszą – podkreślał radny. – Chwała pani za to, że pani tutaj kiedyś tą aptekę utworzyła i faktycznie nie trzeba było jeździć gdzieś tam za lekami, ale też nikt nie zamierza pani tutaj tej działalności uniemożliwiać. Z tego co tu wójt mówi, dalej jeżeli będzie pani chciała jakiś fragment piwnicy, dostanie pani jakieś pomieszczenie na zewnątrz. Widzę, że wójt stara się jakoś tą rękę do pani wyciągnąć (…). Kwestia pomieszczenia czy dwóch, ludzie opuszczają niekiedy całe domy, wywożą całe swoje dobytki zgromadzone przez lata i jest to osiągalne więc opuszczenie dwóch pomieszczeń, jak by nie były zapełnione nie jest nadwykonalne – dodał Miszkieło.

Niestety właścicielka apteki nie znalazła poparcia ani wśród radnych, ani też w przysłuchujących się z boku osób. W obronie strażaków stanął również sołtys Piotr Kolasa, który przez wiele lat służył w OSP i wie, jak trudne warunki panują w remizie: – Ten sprzęt, który jest, bo nie wiem, czy pani była ostatnio w garażach, to jest jest popowieszany na ścianach, na słupkach, gdzieś pod stołami poukładany. W salce, gdzie się spotykają strażacy, stoją motopompy, gdzie śmierdzi paliwem. Tak być też nie może. Musi pani to zrozumieć – podkreślał. Budynek, który powstawał na przełomie lat 70 i 80 miał zupełnie inne założenia i to właśnie strażacy zaczęli jego budowę. Na dole miał znajdować się ciąg garaży, a u góry sala zabaw. – Zaczęli go budować strażacy. Nie można im dzisiaj odbierać tego. Oni muszą mieć jakieś normalne warunki – podkreślał Kolasa. Jednak Elżbieta Lisek nadal podkreślała: – Te półtora metra to jest tak niewiele. Jednak Piotr Kolasa szybko znalazł odpowiedź na półtora metra powierzchni: – Niech mi pani wierzy, że na tym kawałku wchodzą trzy motopompy. Ja jeździłem w straży i wiem, jak jest ciężko, jak się wpada do garażu i się obija o samochód, obija się o ścianę i o wiele rzeczy – argumentował dalej.

Wielokrotnie tego popołudnia podczas sesji podkreślano, że jeżeli jednostka OSP Kobyla Góra chce pozostać nadal w Krajowym Systemie Ratowniczo Gaśniczym i dbać o bezpieczeństwo mieszkańców gminy, gdzie jak wiadomo w okresie letnim dochodzi również zagrożenie ze strony kąpielska, to musi posiadać trzy samochody. Strażacy również potrzebują miejsca do szkoleń i miejsca, gdzie będa mogli się przebrać, nie obijając się o porozwieszany w każdym kącie sprzęt. Istnienie apteki z kolei nadal jest w rękach właścicielki, która walcząc o swój dobytek i pracę, może przyjąć wyciągniętą rękę wójta podpisując przygotowany aneks. W zamian dostanie inne pomieszczenie. Może także przyjąć wypowiedzenie umowy, czego żadna ze stron nie chce.

MaG

Jeden komentarz

  1. W tytule powinno być „punkt apteczny”. Od apteki to się jednak troszkę różni.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

kobylagorainfo.pl

kobylagorainfo.pl