Na trzy miesiące bezwzględnego pozbawiania wolności ostrzeszowski sąd skazał mieszkańca jednej z podkobylogórskich wsi za zaniedbywanie swojego psa. Skrajne wyczerpane i wygłodzone zwierzę od jego właściciela, w sierpniu 2017 roku, odebrali przedstawiciele wrocławskiej fundacji Centaurus. W połowie września ruszył proces w tej sprawie.
Dziś Pogrom, bo tak nazwali go opiekunowie fundacji, ma się dobrze. Po wielomiesięcznym leczeniu znalazł nowy dom, przygarnęła go rodzina z Bydgoszczy. Mimo, że pies jest dziś w dobrej kondycji, musi do końca swoich dni przyjmować leki. – Miał dużo szczęścia – nie ma wątpliwości Norbert Ziemlicki z fundacji Centaurus, który wspomina, że kiedy pojechał odebrać psa, jego stan był tragiczny. To, co zastał na miejscu, przeraziło go. Pogrom nie miał budy, za schronienie służyła mu stara szafka. Przywiązany był ciężkim łańcuchem, nie miał wody, w zardzewiałej misce był tylko zamoczony chleb… Do tego był wyczerpany. Z silną anemią, niewydolnością tarczycy, zaawansowanym świerzbem skórnym, ropiejącymi odleżynami i ogólnym wyniszczeniem trafił do kliniki we Wrocławiu. Był tak słaby, że miał problem z ustaniem na własnych nogach, do tego strasznie śmierdział. – Bałem się, że nie przeżyje drogi. Co chwilę zatrzymywałem się, żeby sprawdzić, czy oddycha – opowiada Ziemlicki.
Miała dość
O tragicznym stanie psa fundację powiadomiła sąsiadka właściciela psa, która jak zeznała przed sądem nie mogła już dłużej patrzeć na jego cierpienie. Kiedy wróciła do domu po pracy, usiadła z kawą na tarasie i zobaczyła, jak pies wyłamał sztachetkę i zaczął się drapać aż do krwi, postanowiła działać. Chwyciła za telefon… Kilka godzin później pies, w asyście policji, został odebrany. Właściciel Pogroma o wszystkim dowiedział się już po fakcie od swoich sąsiadów. Nie był jednak zbytnio zainteresowany tym, co dzieje się z jego psem. Nawet, kiedy już po kilku dniach odwiedził go przedstawiciel fundacji, by zrzekł się praw do niego, nie zapytał, jak się czuje, ani gdzie teraz przebywa.
Przed sądem mieszkaniec gm. Kobyla Góra nie chciał przyznać się do winy. Zapewniał, że o psa dbał, jak wyznał, przygarnął go z ulicy i zaopiekował się nim, bo było mu go szkoda… Przynosił mu jedzenie z masarni od kolegi całymi wiadrami, a kiedy zachorował „smarował olejami”, bo na wizytę u weterynarza nie było go stać. Problemy z Rockym (bo tak nazywał go jego właściciel – przyp. red) – jego zdaniem zaczęły się, kiedy przeprowadził się, a pies stał się „niewygodny dla ludzi”. Mężczyzna twierdził, że w psa rzucano kamieniami, a nawet podtruwano. Winą za całą sytuację obarczał swoich sąsiadów.
To nie jest zła osoba
– To nie jest zła osoba – tak o właścicielu Pogroma mówiła przed sądem jego sąsiadka. Przyczynę zaniedbywania owczarka niemieckiego upatrywała w problemie nadużywania przez mężczyznę alkoholu. Wspomina, że kiedy przeprowadził się do ich bloku, pies był zadbany. Początkowo opiekował się nim, karmił go „tym co miał”. Później jednak zaczął go zaniedbywać, dlatego kobieta dokarmiała zwierzę. Sąsiadka jednocześnie zarzekała się, że nie podtruwa Rockiego, wręcz przeciwnie starała się mu pomóc. Jak mówiła, karmiła go i podawała mu świeżą wodę do picia. Wielokrotnie miała też zwracać uwagę na stan psa swojemu sąsiadowi, on jednak ignorował ją. W końcu postanowiła poprosić o pomoc fundację. – Ten pies był nieszczęśliwy – mówiła, zapewniając, że jej sąsiad nigdy nie podniósł ręki na Rockiego, kiedy jednak pił kilka dni pod rząd, nie opiekował się nim, nie karmił, nie leczył, przez co pies poważnie zachorował.
O winie mężczyzny nie miał wątpliwości przedstawiciel fundacji, sąd również, dlatego ostatecznie skazał go na trzy miesiące bezwzględnego pozbawienia wolności, grzywnę w wysokości 1000 zł na rzecz Fundacji Centaurus oraz 10 lat zakazu posiadania zwierząt. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. SM
Powinien dostać więcej !!. Biedna psinka.. ??
Co za bydle