W piękną słoneczną sobotę 1 sierpnia wszystkie drogi prowadziły na wzniesienie Kobyla Góra pod Krzyż Milenijny. Odbywał się tam koncert gwiazd piosenki polskiej – Alicji Majewskiej i Włodzimierza Korcza. Sprowadzenie tak znamienitego duetu to zasługa Kobylogórskiego Ośrodka Kultury, kierownictwa parafii pw św. Mikołaja w Parzynowie oraz Ośrodka Duchowości – SAMOTNIA. Koncerty z cyklu „Muzyka między niebem a ziemią” mają miejsce w uroczej scenerii, którą wieńczy na wzgórzu olbrzymi Krzyż Milenijny – spinający w całość to otaczające piękno. Sam widok sceny i ławek ulokowanych poniżej, w blasku słońca sprawia wrażenie małego, zacisznie pięknego zakątka, które wybucha swą wielkością gdy tylko zgromadzą się setki słuchaczy, a piosenka popłynie z tej sceny. Jest wtedy tak wielka jak deski Opery Leśnej w Sopocie.
Gdy przed koncertem artyści przyjechali na próbę, zobaczyliśmy w ich lekko przestraszonych oczach lęk i standardowe, nie pierwsze już, zadawane pytania: „Kto tutaj przyjdzie, chyba tylko dziki i łosie?”. Dlatego dla publiczności było miłym zaskoczeniem, kiedy tuż przed koncertem z ust muzyków usłyszeli „WOW!”. Alicja Majewska dosłownie wyskoczyła z auta z telefonem w ręce i słowami: „No nie, ja muszę z wami i wam zrobić zdjęcia! Nie wierzę, ile tu wspaniałej publiczności!”. Radość biła z ich twarzy, radość prawdziwa – nie udawana. Wciąż z niedowierzaniem oboje powtarzali, że to miejsce cudowne a atmosfera wspaniała. Na krótką chwilę weszli do namiotu, by się przygotować. W tym czasie gospodarz koncertu – Witold Pelka i dyrektor Kobylogórskiego Ośrodka Kultury Izabela Frankowska-Grabarczyk przywitali wszystkich, dziękując zarazem za tak liczną obecność. Tę radosną atmosferę popsuła jednak smutna wiadomość, że koncert ten jest ostatnim w tym roku. Brak pieniędzy – to główny powód zaistniałej sytuacji; brak dotacji i, niestety, brak chęci ze strony odpowiednich instytucji w ratowaniu cyklu koncertów. Miejmy tylko cichą nadzieję, że jednak w naszych urzędach znajdą się osoby, które pomogą uratować to wydarzenie muzyczne, jeżeli nie w tym roku to w następnym. Publiczność deklarowała, że bacznie będzie się przyglądać władzom miasta i gminy oraz innych urzędów.
Koncert czas zacząć. Prowadzący zaprosili artystów na scenę. Zaczęło się. Popłynęły pierwsze piosenki. Szczęśliwa pani Alicja dziękowała za tak liczne przybycie na ich koncert. Wspomnę też o bardzo dobrym kontakcie z widownią. Oboje potrafili świetnie opowiedzieć o sobie, o swym jubileuszu, śpiewać razem z widownią piosenki znane, jak: „Być kobietą”, „Bywają takie dni”, „Jeszcze się tam żagiel bieli”, „Świat w kolorze nadziei”, „Odkryjemy miłość nieznaną” oraz kilka nowych. Wszystkie utwory nagradzane były gromkimi brawami. Piękne piosenki, radosna publiczność, ale wszystko co dobre szybko mija. Koncert ten dla wielu kończył się za wcześnie, były więc brawa a wraz z nimi bisy. Po zakończonym występie trwały jeszcze długie rozmowy, bardziej prywatne i pełne zachwytów, oraz wspólne zdjęcia i autografy. Wieczór, a właściwie już noc i wreszcie doczekałem się rozmowy z artystami. Muzycy udzielili wywiadu tylko dla naszej gazety. Cieszy mnie to bardzo i sądzę, że czytelników także.
Stawiam pytanie podstawowe – czy to miejsce Was zaskoczyło?
Niebywale. Jadąc tutaj pomyliłem drogę; z jako takiego asfaltu wjechaliśmy w pola, łąki, kilka domów. Zdziwienie, a nawet trochę przerażenie, bo czas koncertu coraz bliżej. Musimy zrobić chociaż krótką próbę, przygotować się do występu, a tu tak mało czasu. „Jak dojedziemy?” – mówię do Alicji. – „Nie wiem.” Strach był jednak przedwczesny. Trafiliśmy. Tak patrzyłem na te drewniane ławki, drzewa, otoczenie i byłem przekonany, że w tych rzędach usiądą dziki i łosie, a okazało się, że są tutaj dosłownie tłumy. Wielkie zaskoczenie, tylu osób się nie spodziewaliśmy. Cudownie jest tutaj.
Chciałbym wrócić do początku kariery pani Alicji oraz pana. Jak to się zaczęło?
Alicja zaczynała w zespole PARTITA. Ja raczej jej nie odkryłem, lecz zwróciłem uwagę na nią. Zobaczyłem ją, śpiewali wspólnie. Zauważyłem w tym sześcioosobowym zespole, że jest jedna osoba, która ewidentnie się wyróżnia osobowością, inteligencją muzyczną – tak bym to nazwał. Coś mi mówiło, że wcześniej czy później ona będzie śpiewać solo, że sama zrobi karierę, i tak się stało. Alicja odeszła od zespołu i przyszła do teatru na Targówku, gdzie ja byłem szefem muzycznym. Przyjęliśmy ją jako solistkę. Później wystąpiła na Festiwalu Piosenki w Opolu, gdzie zaśpiewała piosenkę „Bywają takie dni”. Ja tę piosenkę zaaranżowałem. Zrobiła furorę. Występowała wtedy jako debiutantka, a zdobyła najwyższą nagrodę festiwalu. Był to mocny akcent jej początkowej kariery. Później była bardzo długa droga, zaczęliśmy razem pracować. Były różne i liczne wyjazdy zagraniczne, programy telewizyjne, koncerty recitalowe, za granicą. Jeździliśmy do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Niemiec, Austrii, Czech… Można by tak długo wymieniać. Wtedy jeździło się wszędzie, takie były czasy. Przez te wyjazdy okrzepliśmy. W tym czasie powstawały nowe piosenki, nowe płyty; tak po drodze, z marszu. I oto krótki wybór z tego wszystkiego przedstawiliśmy na dzisiejszym koncercie.
Mam pytanie, nie chodzi mi o szerzenie plotki, ale chciałbym zapytać, czy to prawda, że pan Wojtek Młynarski zabronił występu pani Alicji w sukience, która jej się podobała?
Możemy o tym porozmawiać, chociaż przy tym temacie trochę się unoszę, ale może to wiele wyjaśni. Widzi pan, muszę to tak nazwać – niedojrzałość lub głupota dziennikarza, któremu wówczas udzieliliśmy wywiadu. To było tak. Alicja opowiadała w Warszawie panu dziennikarzowi zabawną sytuację. Alicja miała sukienkę, której Wojtek Młynarski nie skrytykował! – jak napisał tamten dziennikarz. Wojtek Młynarski tylko zapytał Alicję, czy ma lepszą sukienkę, bo do tej piosenki przydałaby się inna. I to było wszystko. Natomiast tamten pan, który z tej wypowiedzi postanowił zrobić sensację, powiedział, że Wojtek Młynarski bardzo skrytykował wybór Alicji i kazał koniecznie zmienić sukienkę, oraz dodał, że Alicja ma o to do Wojtaka do dzisiaj żal; twierdzi, że Wojtek ją skrzywdził. To wszystko kłamstwa. Niezależnie, co Alicja mu powiedziała, powypisywał bzdury i zrobił sensację. Nie ma w tym cienia prawdy. Mówię o tym z zacietrzewieniem, bo uważam, że każdy powinien dobrze i uczciwie wykonywać swoją pracę. Alicja potrafi dobrze śpiewać i śpiewa. Ja komponuję i wiem, że robię to dobrze. Niestety, tamten dziennikarz zrobił, delikatnie mówiąc, złą pracę, wręcz oszukał swych czytelników. Dobrze, że pan o to zapytał, czytelnicy dowiedzą się całej prawdy.
Napisał pan muzykę do znanego serialu „07 zgłoś się”. Czy do innych filmów też?
Zdarzyło mi się stworzyć muzykę do kilku filmów. Mnie utkwił jeden „Lata dwudzieste, lata trzydzieste”, do którego też skomponowałem muzykę. Pisząc muzykę do tego filmu nie doceniłem go, napisałem jednak dobrą muzykę. Wydawało mi się wtedy, że jest to taka komedyjka, nic specjalnego. Teraz mogę powiedzieć, że jest to jeden z tych filmów, które zyskują a nie tracą. Ja bylem zszokowany, kiedy po latach go obejrzałem. Zauważyłem, że jest to świetny film rewiowy. Udał się reżyserowi.
Pani Alicjo, mam pytanie o piosenkę, która przeleżała długo w szufladzie, a teraz, od niedawna, ją pani śpiewa.
Tak, na pewno chodzi panu o piosenkę „Panom rozsądku nie przybywa”. Była napisana już w 2003 roku, czyli 12,13 lat temu. Nie umiałam się do niej przełamać, uważałam – nie potrafię czegoś takiego zaśpiewać. Jest w tym tekście dużo słów nieprzychylnych mężczyznom, był to taki zestaw tekstu o mężczyźnie, jego wadach, który uważałam długo za niewłaściwy w moim języku. Nie potrafię tego powiedzieć, ocenić, czy to ja byłam taka inna, spokojna, miałam wtedy do niej dystans. Wydawało mi się, że określenie „męskie beksy” w stosunku do panów mi nie uchodzi. A może cały ten temat piosenki mnie przerażał. Minęły jednak lata i powiedziałam do Włodka: „Wiesz, może bym to nagrała. I jak to się mówi: stało się i nie jest źle”. Piosenka była przedstawiona, miała swą premierę w radiowej Jedynce. Spodobała się. I co dziwne, za każdym razem gdy ją wykonuję na scenie, ta jeszcze nie za bardzo znana piosenka tworzy żywą reakcję publiczności, jak i inne znane piosenki. Świadczy to dobrze o wyrobieniu muzycznym słuchaczy na koncertach. Dlatego stwierdziłam, że będę tę piosenkę śpiewać. I dla was też ją dzisiaj zaśpiewałam. Wspomnę też o piosence „Cień człowieka”, którą też tutaj wykonałam, a bardzo ją lubię. Wykonujemy ją na głosy ze Zbyszkiem Wodeckim, ale że go z nami nie ma, wykonałam z Włodkiem i trochę z wami.
Panie Włodku, proszę opowiedzieć na koniec o nowych planach oraz wspomnieć te miłe momenty.
Oprócz kilku jeszcze koncertów w kraju i zagranicą nowym będzie nagranie naszego benefisu dla telewizji. Nagrywać będziemy w okolicach listopada w Toruniu. Program wyemitowany zostanie w pierwszy lub drugi dzień świąt. Wystąpią w nim znamienici goście: Andrus, Zbyszek Wodecki, Michał Bajor i wielu innych. W swym dorobku mam kilka oratoriów. Wszystkie pokazywano w telewizji oraz wykonywaliśmy na koncertach w Polsce i zagranicą. Lubię tworzyć w tym kierunku, lubimy oboje z Alicją śpiewać kolędy, pastorałki. Z takim programem występujemy już 23 lata, a to jest prawie rekord świata. Przychodzą podczas koncertu do nas ludzie i mówią, że słuchają płyty z kolędami co święta. Jest to bardzo miłe. Dodam jeszcze, że te kolędy z nami śpiewa Zbyszek Wodecki i Olga Bończyk.
Na zakończenie kilka słów.
Dziękujemy za piękno tego miejsca, za cudowną publiczność, i potwierdzamy nasze obietnice, że gdy spotkamy się ze Zbyszkiem Wodeckim, polecimy mu odwiedzenie tego miejsca. Jeżeli go zaprosicie oczywiście.
rozmawiał: Wiesław Kaczmarek, zdjęcia: Wiesław Kaczmarek